Godzinny wykład Beaty Peszko miał dla mnie dosyć osobliwe skutki, otóż zacząłem się zastanawiać nad prostymi sprawami związanymi ze zdrowiem i podejściem do niego. Niechybnie wiadomym jest że się starzejemy i kumulujemy w sobie różne "skutki" naszej egzystencji. Jesteśmy tym co przetwarzamy - mocno mnie zastanawiała zawsze problematyka syntezy składników odżywczych. Pytania mi się nasunęły same :
- Czy synteza naturalna jest lepsza niż Chemiczna ?
- Czy rzeczywiście suplementy diety mi pomagają i jakiej są jakości ?
- Czy mam na to wpływ ?
Otóż wobec tych pytań postanowiłem trochę poeksperymentować, na pierwszy ogień poszły pyłki pszczele, mam poważne problemy z żołądkiem, nadkwasota z pewnie bardzo pobudzonym mechanizmem tzw. Pompy Protonowej. Diagnoza była standardowa - to normalne w tych czasach, stres byle jakie jedzenie i oczywiście przez miesiące zażywanie tabletek, środków zobojętniających kwas żołądkowy i co się dzieje - średnio się działo z chemią , ale wytwór pszczelej pracy pomógł. Znowu pytania:
- Czy może to Psyche ?
- Czy się czasem nie "rozregulowałem" ?
I tu ten wykład dał mi do myślenia że można sobie pomóc ale to proces żmudny, zmiana nawyków, przyzwyczajeń ale wierzę że da się. Co do samego wykładu i formy przekazu to powiem BOMBA , byłem na setkach wykładów sam kilka prowadziłem i powiem tak - spontaniczność i szczerość przekazu opartego na faktycznym rzetelnym doświadczeniu to klucz, wiele rzeczy widziałem i słyszałem 80 % to był marketingowy bełkot bez "duszy" ...Beata pewnie nie raz pokaże że dzielić się doświadczeniem to istota naszego Bytu. Pisał już o tym Kapuściński opisując relacje Plemienne rdzennych Afrykanów ...Byłem z Synem na tych wykładach i powiem tyle że powiedziało mi moje dziecko że "Ciocia to Czarodziejka" ...podejrzewam że zaszła tu relacja Szczerości Przekazu - Moc Była ... tylko czas się "skurczył" ...